Dziś będzie zaskakująco. Od dłuższego czasu przymierzam się do napisania o kilku(nastu) co najmniej tytułach. Chcę napisać o Vincencie i Van Goghu Gradimira Smudji, Na własny koszt Chestera Browna, o Orłach Rzymu, Imperium i Murenie, o Bartniku Ignacie Tomasza Samojlika i Detektywie Misiu Zbysiu. I wielu, wielu innych.
Ale dziś o komiksie (a właściwie komiksach) nietypowym, zaskakującym, ciekawym. Co nie znaczy, że wszystkie wymienione takie nie są. Są. Ale o nich kiedy indziej.
Julian Antonisz, Opowieści graficzne. Kraków: Korporacja Ha!art, 2013. [cena okładkowa: 59 PLN]
Sądzę, że postać autora nie jest znana bardzo szeroko, poza środowiskami osób interesujących się sztuką czy awangardową animacją, a szkoda, bo znana być powinna, bo Antonisz (a właściwie Julian Józef Antoniszczak) był niezwykle ciekawą osobowością i wszechstronnym artystą. Znany jest przede wszystkim jako autor animacji, m.in. słynnego Jak działa jamniczek (1971), rysowanego bezpośrednio na taśmie filmowej Ostrego filmu zaangażowanego (1979) czy satyrycznych animacji prześmiewczo-eduacyjnych Jak nauka wyszła z lasu (1970) i Jak to się dzieje, pyta Agnisia, że na ekranie widzimy misia (1970). Antonisz był dosłownie „człowiekiem-orkiestrą”. Pisał scenariusze, reżyserował, pisał, rysował, komponował, zafascynowany maszynami tworzył dziwne instalacje i pojazdy (jak „samochód” skonstruowany z dwóch rowerów), a także urządzenia służące mu w pracy nad animacjami, jak antoniszograf fazujący czy chropograf.
Z obszernym biogramem i filmografią Juliana Antonisza można się zapoznać m.in. na portalu culture.pl
(Napisałem, że Antonisz nie jest szeroko znany i podtrzymuję to zdanie, mimo że, jak można przeczytać w biogramie: „O popularności twórczości Antonisza niech świadczy choćby to, że na odbywającym się w lecie 2007 festiwalu Era Nowe Horyzonty przegląd poświęcony twórczości tego reżysera cieszył się największym zainteresowaniem widzów.”)
Do niedawna zupełnie zapoznaną stroną twórczości artysty były jego komiksy czy też opowieści graficzne. Tę lukę wypełnia publikacja Korporacji Ha!art, Opowieści graficzne, która zbiera cztery zachowane komiksowe formy autorstwa Antonisza:
1. Z życia smoka;
2. Jak powstało Muzeum Filmu Non-Camera (komiks fotograficzny). Lubień, kwiecień 1984;
3. Przygody Hitlera;
4. Pierony.
Oprócz wymienionych komiksów publikacja zawiera artykuł Komiks jako „pomysłownik”. Opowieści graficzne Juliana Antonisza (s. 5-9), pióra Jakuba Woynarowskiego (znanego choćby z projektu Orbis pictus a także propagatora tzw. story artu, która to teoria została ostatnio mocno skrytykowana przez Jerzego Szyłaka w książce Komiks w szponach miernoty). Po tekście Woynarowskiego mamy kilka słów córki artysty, Sabiny Antoniszczak, zamieszczonych w krótkim artykule Jak powstawały komiksy Julka (s. 11-16), gdzie autorka opowiada o genezie wszystkich opublikowanych utworów.
Komiksy Antonisza wydane przez Ha!art są szalenie różnorodne. Z życia smoka to rodzaj pasków (bardzo ciekawych graficznie, bardzo oryginalnych) publikowanych w latach osiemdziesiątych XX w. w „Gazecie Krakowskiej”. Niestety, wydano tylko trzy paski, wszystkie z plansz oryginalnych. (Nie jestem pewien, czy Antonisz zrobił ich więcej). Jak powstało Muzeum to kolaż, komiks z fotografii. I przyznaję, że ten właśnie wydaje mi się najsłabszy, skierowany, jak się wydaje, do najbliższych i na ich uczuciach, sentymentach, wspólnych wspomnieniach grający. Dla czytelnika przychodzącego z zewnątrz, a takim jestem, nie jest on ani przesadnie zabawny, ani zaskakujący pod względem formalnym, ani, w gruncie rzeczy, nie dowiedziałem się z niego niczego o samym Muzeum Filmi Non-Camera. Z życia smoka z kolei podobało mi się bardzo pod względem graficznym, żarty natomiast wydały mi się przeciętne, ale też trudno dorównać dowcipowi Marka Raczkowskiego, który bardzo sobie cenię.
Kapitalne za to są Pierony, stanowiące tak naprawdę scenopis obrazkowy do filmu, który niestety nigdy nie został zrealizowany. Jak pisze Sabina Antoniszczak: „Miał on opowiadać historię dwóch górników ze Śląska, którzy w ramach czynu społecznego, wykonania piętnastu tysięcy procent normy, pobili rekord w ręcznym drążeniu szybu i używając jedynie kilofów, przekopali się na druga stronę kuli ziemskiej do Australii.” Już sama ta zapowiedź wystarczyła mi za wystarczającą zachętę, bo uwielbiam takie absurdalne, prześmiewcze historie. I nie zawiodłem się. Rysowana „brudną”, niedbałą kreską kuriozalna opowieść o górnikach, szybie łączącym Wschód z Zachodem (pamietajmy, że rzecz dzieje się w czasach zimnej wojny), zagrożeniu stonką podrzucaną przez Australijczyków, kangurze, który maszeruje wokół szybu w rytm muzyki granej przez orkiestrę dętą (a jakże!) – wszystko to sprawiło, że podczas lektury setnie się bawiłem.
Specjalnie na koniec zostawiłem Przygody Hitlera. Jest to komiks rysowany przez Antonisza jeszcze w czasach szkolnych, w latach pięćdziesiątych, w sześćdziesięciokartkowym zeszycie w kratkę. Jest to też najdłuższa opowieść wydana w tym tomie. W pierwszej chwili zastanawiałem się nad sensownością publikowania aż takich juwenaliów (sam też rysowałem komiksy w dzieciństwie, ale pokazać ich bym sie nie ośmielił). A jednak historia opowiedziana przez małego Julka jest wciagająca, a także ciekawa rysunkowo. Naprawdę, chciałbym tak rysować nie tylko dziecięciem będąc, ale nawet teraz. Przygody Hitlera są kompletnie pokręcone, zwariowane i totalnie nieprawdopodobne (a czy Pierony są prawdopodobne?). To żywioł dziecięcej wyobraźni, a jednocześnie ciekawe świadectwo (jak mi się wydaje) odreagowywania otaczającej atmosfery (wszak wojna dopiero co się skończyła, a Antonisz rysował te historie w najgorszych latach komunizmu w Polsce). W rzeczy samej, decyzję o opublikowaniu tej dziecięcej historii autora Jak działa jamniczek uważam za bardzo dobrą i trafioną.
Na koniec wreszcie należy podkreślić świetne wydanie Opowieści graficznych. Całość jest szyta i prezentuje się znakomicie w twardej oprawie, na dobrej jakości papierze. Warto też dodać, że publikacja została dofinansowana ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Potencjalni czytelnicy: dorośli i dojrzała młodzież licealna; osoby zainteresowane sztuką współczesną, animacją, historią animacji polskiej, nurtów w sztuce polskiej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w.
Pomysły na spotkania: historia polskiej animacji, relacje między komiksem a animacją, sztuka filmowa a komiks
Uwagi dla rodziców: z wyjątkiem Przygód Hitlera komiksy Antonisza nie są przeznaczone dla dzieci – Z życia smoka i Jak powstało Muzeum raczej nie zostaną zrozumiane (w moim odczuciu), a w Pieronach pojawiają się kadry, których niektórzy rodzice nie chcieliby dzieciom pokazywać (trochę szkoda, bo poza tym też by się mogły świetnie bawić), co jednak można dać licealiście czy gimnazjaliście, niekoniecznie uczniom szkół podstawowych. Przygody Hitlera – jak najbardziej dla dzieciaków, wszak dzieciak tę historię wymyślił.
Biblioteki naukowe o profilu humanistycznym: bezwzględnie
Biblioteki wyższych szkół artystycznych – bezwzględnie
Biblioteki publiczne: jeśli mają dział poświęcony sztuce polskiej, animacji – tak; małe filie – niekoniecznie
Biblioteki dla dzieci i młodzieży: liceum – można, w liceach z klasami o profilu filmowym, filmoznawczym – bezwględnie; gimnazjum – ewentualnie dojrzali uczniowie ostatniej klasy, interesujący się animacją, awangardą, surrealizmem w sztuce; podstawówka – nie.
Uwagi: obowiązkowa pozycja dla kolekcjonerów i osób interesujących się pograniczami sztuk, przenikaniem się animacji i sztuki filmowej ze sztuką komiksu
Ocena: trudno mi tę publikację jednoznacznie ocenić; jako publikacja historyczna, dokumentacyjna świetny, czyli :: 5+ :: zaś jako lektura: Pierony bardzo dobry, czyli :: 5 ::, Z życia smoka powyżej przeciętnej, czyli :: 3+ ::, Jak powstało Muzeum przeciętny, czyli :: 3 ::, a Przygody Hitlera, zważywszy na ówczesny wiek Antonisza – bardzo dobry, czyli :: 5 ::
Dziękuję Korporacji Ha!art za egzemplarz recenzencki.
Wszystkie ilustacje stanowią materiały prasowe. Ja zaczerpnąłem je stąd.