Impulsem do napisania tej notki jest dzisiejsze, świąteczne wydanie Gazety Wyborczej (9-11 listopada, 2013).
Znajdziemy tam dwa teksty. Jeden, autorstwa prof. Ryszarda Koziołka, to Trzeba kupić tę miłość. Miłość jest dla każdego, kogo na nią stać. Jak Michael Sandel, profesor Oburzonych, przeczytałby „Lalkę” Bolesława Prusa. Drugi, znacznie krótszy, to artykulik Aleksandry Kaniewskiej Wszyscy jesteśmy Batmanami z cyklu Idee kręcą światem.
Nie chcę tu nikogo zachęcać do czytania GW, każdy czyta, co lubi. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na coś zupełnie innego. Na pewną oczywistą oczywistość, która jednak nie wszystkim zdaje się tak oczywista.
Żeby ze zrozumieniem przeczytać oba teksty, konieczna jest znajomość zarówno Lalki jak i dziejów Bruce’a Wayne’a. Co to oznacza? Nic ponad to, iż do uważnej i refleksyjnej lektury gazety codziennej niezbędne jest posiadanie kulturowych punktów odniesienia, punktów wspólnych zarówno dla autora tekstu, jak i czytelnika.
Zastanowiło mnie i zmartwiło, że redaktorzy uznali za konieczne przypomnienie czytelnikom, kim był Bolesław Prus. Obok zajmującego tekstu Koziołka, który odczytuje Lalkę w świetle filozofii Michaela Sandela (na polskich stronach nie ma o nim zbyt wiele, wstępnie można rzucić okiem na angielską Wikipedię oraz notkę na blogu Bartosza Zajączkowskiego, odsyłającą również do wykładów Sandela, m.in. na konferencji TED) mamy zatem dwie krótkie biograficzne notki – Sandela i Prusa.
:: stąd ::
Czy to oznacza, że czytelnikom GW, w większości mających, jak mniemam, co najmniej średnie wykształcenie, trzeba przypominać, kim był autor Faraona czy Antka? Przecież z jego nowelkami i powieściami każdy zetknął się w szkole, zarówno podstawowej, jak i liceum. Nie rozumiem tego, ale ok. Odchodzę od meritum.
Jednocześnie przy artykule Aleksandry Kaniewskiej, która w pierwszej części przybliża (w dużym skrócie) teorie Robin Rosenberg, autorki książek o psychologii superbohaterów, nie ma wyjaśnienia, kim są ani jakie były dzieje Bruce’a Wayne’a, Iron Mana, Supermana. Oczywiście, nie jest to konieczne w tak krótkim tekście. Z drugiej jednak strony redaktorzy zakładają, że postaci superbohaterów są na tyle dobrze znane czytelnikom, iż przybliżanie ich postaci jest pozbawione sensu.
W trakcie pisania tej notki zdałem sobie sprawę, że jest tu pewna sprzeczność. Z jednej strony bowiem, wszyscy, którzy kończą szkołę podstawową, gimnazjum, liceum, nie mówiąc o studiach (szczególnie humanistycznych) powinni wiedzieć doskonale, kim był Bolesław Prus, a także znać powinni, przynajmniej z opracowań, bryków – jego najwybitniejsze dzieło, czyli Lalkę. Z drugiej zaś strony, zważywszy na tragiczne czytelnictwo komiksów w Polsce, wiedza o amerykańskich superbohaterach powinna być ekstremalnie niska (tak, biorę poprawkę na filmy, szczególnie ostatnio popularne, nowe ekranizacje).
I to jest dziwne, bo (zapewne pozornie) zupełnie nielogiczne.
Nie zmienia to jednak w niczym tego, o czym chciałem napisać, zasiadając dziś przed komputerem.
Zarówno Lalka Prusa jak i historia Batmana są kulturowymi punktami odniesienia koniecznymi, by ze zrozumieniem czytać gazetę codzienną.
Dlatego nie drżyjcie, nie wzdrygajcie się z odrazą, gdy Wasze dzieci sięgają po komiksy z przygodami Bruce’a Wayne’a. I równie gorąco zachęcajcie ich do przeczytania Lalki, która jest genialna.
Bo zarówno wtedy, gdy poznają dzieje Stanisława Wokulskiego, jak i po przeczytaniu opowieści o zmaganiach Batmana z superłoczyńcami, nie będą mieć w przyszłości problemów z czytaniem codziennej prasy.
:: stąd ::